l'ART

Just another WordPress.com site

sparzony język :D 31 sierpnia 2012

Filed under: Gwiazdy gasną — artmagda @ 19:17

Ona ma niewyparzony język… w ogóle skąd sie to powiedzenie wzięło?

niewyparzony? a jaki jest wyparzony – jak zalany gotującą wodą

można sparzyć pomidory by skórka od nich odeszła, ale chyba tu nie o to chodzi 😛

może wyparzyć za to naczynia do małego dzieciaczka 🙂 np. dla mojej Jadźki 🙂

może chodzi o nieoczyszczony język, a z powodu tego nieoczyszczenie, nieWYPARZENIA klepiący na prawo i lewo co slina na język przyniesie 🙂

lubię gry słowne 😀

 

Maleńkie przezroczyste strzępki mojego gniewu 29 sierpnia 2012

Filed under: Gwiazdy gasną — artmagda @ 06:30

Usmiecham się mimowolnie bo nastawiona jest pozytywnie i bardzo optymistyczny nastrój mam.

Moja choleryczna natura mnie kiedyś naprawdę wykończy psychicznie. Zastanawiam się tylko kiedy i ile ludzi musi mnie wkurzyć żeby to się stało i kiedy głębokie oddechy i pozytywne myślenie przestanie mnie choć trochę uspokajać jak do tej pory.

postrzegam wszystko wyraziście

maleńkie, przezroczyste strzępki

na wewnętrznej stronie powiek

podążam za nimi patrząc w dół

ja czuję jakby mnie tu nie było

i nie ma znaczenia bo mam już dość

nudnych sytuacji i rozmów bez sensu

nie chcę codzienności z sitcomu

niektórzy nazywają to myśleniem

ale o nie to bo w tym stanie umysłu

zapominać myśleć, a cała rzeczywistość

jest tylko czystą obserwacją

 

ballada o naiwnym szaleńcu 28 sierpnia 2012

Filed under: Gwiazdy gasną — artmagda @ 15:12
Zastanawia mnie wiecej rzeczy niz trzeba. Przeprowadzone regulacje śrubką do regulacji wszechświata nie dały efektu.
śrubka się skończyła tak jak Karolci skończył się magiczny koralik a później kredka.A jeśli przyjdzie mi kiedyś usiąść i przeanalizować całe życie, podsumować je to nie chcę żałować niczego. Nie chcę mówić,
że mogłam jednak to zrobic a nie tylko czekać i udawać że moja akcja i tak nie wywoła reakcji.

Gdy stanę nad tortem pełnym świeczek

żałując zdrowego serca bez arytmii

bez migotania przedsionków

spowodowanych brakiem i przepełnieniem

bez śladów uczuć, blizn i uniesień

w środku siebie masz smutek

spowodowany brakiem przeżyć

z powodu lęku przed zmarnowanym czasem

chcę by trwała nieregularność bicia serca

w reakcji na chłód i pustkę

odkryłem ciszę gdy zniknęłaś

zrobiło się tak cicho w moim świecie

ale dziś mi ktoś powiedział

że wciąż kochasz mnie

gdzieś tam jest ktoś kto tak powiedział

czy to w ogóle możliwe?

ktoś powiedział też, że życie niewiele warte jest

przemija w mgnieniu sekund

a upływający czas drwi z nas co dzień

szydzi z naszych smutków i wielkich tragedii

nie daje zbyt wiele ale to wszystkim jest

wydaje się, że szczęście nie dalej niż

na odległość dłoni jest

więc wyciągam moją dłoń z ufnością

i wychodzę znów na naiwnego szaleńca

 

 

atak paniki o poranku w dzień wolny od pracy 15 sierpnia 2012

Filed under: Gwiazdy gasną — artmagda @ 09:50

Co jakiś czas mam paraliżujące ataki paniki, które powodują, że kompletnie wyłączam racjonalne myślenie, odrzucam rzeczywistość i jestem tam, w miejscu, w którym nie chce być. Brak mi tchu a serce bija jak szalone.

Dziś mi się to znów przydarzyło. Zbyt poważna się robie, sztywna i zdrętwiała umysłowo. Zbyt wiele rzeczy odrzucam od siebie by te powracały jak bumerang. Dostaję w twarz i idę dalej. Nie ma co się przejmować rzeczami, na które nie mam wpływu.

 

czy jestes napadem szaleństwa chwilowym? 11 sierpnia 2012

Filed under: Gwiazdy gasną — artmagda @ 08:41
Czy jesteś napadem szaleństwa chwilowym?Chwilą rozkoszy w szarości porankafiliżanką mocnej kawy

co pobudza neurony jak prąd

Jesteś jak rozbłysk światła w ciemności

Bezwarunkowym odruchem serca

Refleksem radości sprzed lat

pocałunkiem nabrzmiałych ust

zaklętych w blasku ciemnym

Budząc się rano widzę jasne twoje włosy

posiane w nich pióra w odcieniu żółcieni

jak słonecznik rozkwitły

zapach bliskości w powietrzu wydychanym

mgła pod płaszczem wstydu

płonę ku Tobie

Gwiazdy tej nocy pracę zdwoiły

ziemia się odwraca

podziwiam wypukłości gładkie

wklęsłość aksamitną

opuszkami palców skórę przecinam

kwiaty ku niebu patrzą

świt wsunął się między zasłony

a ty już jak obłok znikasz

nie zdarza się nic dwa razy

modrych oczu zgasła radość